aaa4 |
Wysłany: Pią 12:15, 28 Lip 2017 Temat postu: |
|
-Wiesz, ze Capricorn docenia twoj talent. Na pewno by sie ucieszyl, gdybys mu ja sam przywiozl. Ten nowy, ktorego wynalazl na twoje miejsce, to straszny partacz.
Capricorn. Jeszcze jedno dziwne nazwisko. Smolipaluch wyrzucil je z siebie, jakby sie obawial, ze wypali mu ono jezyk. 14
Meggie poruszyla zgrabialymi palcami u nog. Zmarzl jej juz nawet nos, a w dodatku niewiele rozumiala z rozmowy obu mezczyzn, choc starala sie zapamietac kazde slowo. W pracowni znowu zapadla cisza.
-No, nie wiem... - powiedzial w koncu Mo. Glos mial tak zmeczony, ze Meggie serce scisnelo sie z zalu. - Musze sie zastanowic. Jak sadzisz, kiedy jego ludzie moga tu byc?
-W kazdej chwili! Te slowa padly ciezko jak kamien.
-W kazdej chwili - powtorzyl Mo. - No dobrze. W takim razie zdecyduje sie do jutra. Masz gdzie spac?
-O, z tym nie ma klopotu - odparl Smolipaluch. - Zdazylem sie juz przyzwyczaic, chociaz ciagle jeszcze wszystko jest dla mnie za szybkie. - Rozesmial sie ponuro. - Ale chcialbym wiedziec, co postanowiles. Moge przyjsc jutro? Tak kolo poludnia?
-Oczywiscie. O wpol do drugiej odbieram Meggie ze szkoly. Wtedy mozesz przyjsc. Meggie uslyszala odsuwanie krzesla. Rzucila sie do swego pokoju. Kiedy otwieraly sie drzwi do pracowni, ona akurat zamykala swoje. Lezala w lozku z koldra podciagnieta pod sama brode i nasluchiwala, jak ojciec zegna sie ze Smolipa-luchem.
-Jeszcze raz dziekuje za ostrzezenie - uslyszala jego glos. |
|